Wieś mocno firmowa

Edyta Hanszke-Lodzińska [email protected]
Żeby się wyżywić, nie trzeba wcale stąd wyjeżdżać. W Kadłubie w powiecie strzeleckim są: mleczarnia, masarnia, piekarnia z cukiernią, wytwórnia makaronu. Tego, jak prowadzić własne biznesy, mieszkańcy nauczyli się na Zachodzie.

Edward Piontek i Andrzej Ploch sami są sobie szefami i pracownikami. Ploch ma warsztat samochodowy od 9 lat, kilka domów za przystankiem autobusowym. Obejście wysprzątane, schludne, elewacja warsztatu identyczna jak kolor tynku na domu. Z zawodu pan Andrzej jest mechanikiem.
Znają go w całej okolicy. Roboty mu nie brakuje, bo co rusz ktoś z miejscowych przywozi z Niemiec czy Holandii używanego "szmelcwagena", a Ploch jak doktor opukuje dokładnie każdą śrubkę. Przy jednym aucie robi godzinę, przy innym nawet i pięć.
- Zależy, co mu dolega - żartuje. Pracuje więcej niż osiem godzin dziennie, żeby zarobić na utrzymanie rodziny, ale nie narzeka. - Lubię tę robotę - tłumaczy.
Edward Piontek jest stolarzem, a fachu nauczył się sam. Praktykował w nieistniejącej już strzeleckiej fabryce mebli. Sam wymyśla studnie, altany i pergole. Nawet nie potrzebuje ich rysować na kartce, ma to w głowie. Potem staje przy maszynie i robi.
Kadłubski stolarz w hasło: "reklama dźwignią handlu" nie wierzy. Kupuje ogłoszenie raz do roku w lokalnej gazecie, "tak na wszelki wypadek". Dewizę w pracy ma jedną:
- Jak zrobię dobrze klientowi stół czy altanę, to on mi przyśle kilku kolejnych. Jakbym coś spieprzył, to w tej wsi mogę się już więcej nie pokazywać.
Twierdzi, że dzięki temu roboty mu nie zabraknie do końca życia. Wymyślne kształty ogrodowych mebli, altan, studni i wiatraków oraz charakterystyczny rudawy odcień impregnatu - to znaki firmowe Piontka. Pracą żyje przez 24 godziny na dobę.
- Nawet jak nie stoję przy maszynie, to myślę, jak zrobić, żeby było lepiej - tłumaczy.
Zrezygnował z zatrudniania ludzi, bo za dużo z tym kłopotu.
- Płacenie podatków, ZUS-u, innych zobowiązań - wykłada. - Z drugiej strony dobrzy fachowcy wyjeżdżają za granicę, a słabych nie chce mi się pilnować. Strata czasu - sumuje. Planuje, że jak zrobi kurs pedagogiczny, to przysposobi sobie swoich uczniów.

Mleko prosto od krowy i babciny ser
Kadłub ma też prawdziwych pionierów w branży mleczarskiej. W 1991 roku grupa rolników z tej wioski i pobliskiego Osieka, Staniszcz Wielkich, Spóroka i Grodziska zbuntowała się i odłączyła od Spółdzielni Mleczarskiej w Strzelcach Opolskich. Dołączył do nich Janusz Frąckowiak, wiceprezes strzeleckiej SM, także buntownik przeciwko polityce firmy. Przejęli rozlewnię mleka w Kadłubie, sprowadzili z Niemiec specjalny samochód do odbioru mleka. Był pierwszy taki na Opolszczyźnie.
- "Babcia" jeszcze stoi u nas i czasami przypomina sobie czasy świetności - żartuje Frąckowiak, dziś kierownik Spółdzielni Mleczarskiej Rolników Śląskich w Kadłubie. Dzięki kadłubianom nie zginał zawód wozaka.
Dziś mleko od okolicznych rolników odbierają dwa samochody ze spółdzielni, a kierownik już planuje zakup kolejnego. Rzeka mleka wylewa się z okolicznych gospodarstw: 14 lat temu oddawali 5 tysięcy litrów dziennie, dziś do mleczarni trafia codziennie 38 tysięcy litrów białego płynu.
Za pierwsze pieniądze, które dostali jako pomoc od rządu niemieckiego, kupili chłodziarki do mleka dla zrzeszonych w spółdzielni rolników. Każdy z nich zapłacił wówczas po milionie starych złotych za urządzenie, które warte było kilka razy więcej. To także była wielka innowacja. Podpatrzyli to rozwiązanie na Zachodzie. Niemcy, kolejnym razem niemal przez przypadek, przyszli z pomocą polskim spółdzielcom.- Pojechałem na szkolenie do szkoły mleczarskiej i jej dyrektor przyznał, że ma w piwnicy dobrej marki pasteryzator, którego nie używa - wspomina Frąckowiak. - Kupiłem go za całą delegację: 180 dawnych marek.
Dzięki temu urządzeniu kadłubska spółdzielnia zaczęła produkować własne mleko. Przez lata dołączyli do tego śmietanę, jogurty w czterech smakach, a w ostatnią środę z linii produkcyjnej zeszły pierwsze tłuste twarogi, a wszystko to robione z naturalnego mleka, takiego prosto od krowy. - Próbujemy znaleźć lukę w rynku, nie możemy konkurować z dużymi przedsiębiorstwami, dlatego przekonujemy klientów jakością i naturalnością produktów - tłumaczy Frąckowiak.
Dla przykładu pokazuje śmietanę z marketu i ich własną. Pierwsza, choć dwa razy większa, jest tańsza o 20 groszy od tej kadłubskiej. Porównujemy etykiety: w marketowej jest śmietana, olej roślinny, stabilizator, żelatyna..., w tej z Kadłuba tylko albo aż śmietana.
Smażonego sera produkowanego przez "Fan-Agri" z Kadłuba trzeba popróbować, żeby o nim pisać. Przekonuje o tym Piotr Anderwald, właściciel firmy i jeden z większych rolników we wsi. "Fan-Agri" wykorzystał tradycyjną recepturę sera dobrze znanego gospodyniom domowym na Śląsku i w Wielkopolsce. Serownia stanęła w Spóroku. Smażone babcine sery: naturalny, z czosnkiem lub kminkiem można kupić w okolicy.

Nudle prawie że domowe
Jedenaście lat temu Gabriela Puzik zrobiła po raz ostatni makaron w domu: zagniotła ciasto, rozwałkowała je i pokroiła w cieniutkie nitki, wysuszyła i ugotowała. Po obiedzie razem z mężem Janem pojechali na targi do Poznania.
- Mieliśmy trochę wolnej gotówki z prowadzenia sklepu. Chcieliśmy je jakoś zainwestować. Kupiliśmy na targach maszynę do robienia makaronu - wspomina Puzikowa.
Urządzenie to wygląda jak duża maszynka do mielenia mięsa. W metalową gardziel wsypuje się mąkę, jaja w proszku i inne potrzebne do ciasta makaronowego dodatki. Łopaty mieszają składniki a masa przechodzi przez sitka o różnych kształtach: nitek, muszelek, świderków i wstążek. Uformowany makaron zamykany jest suszarni przypominającej szafę, a potem pakowany w foliowe worki. Jeden pracownik przez dziewięć godzin robi w ten sposób 300 kilogramów makaronu - sześć gospodyń potrzebowałyby na to dwa dni. Jan Puzik zapewnia, że nie tęskni za domowymi "nudlami".
- Przecież robimy takie same na maszynie, a jaka za to oszczędność czasu - przekonuje.
W tym roku Puzikiowie przekazali firmę jednemu z pracowników.
- Przechodziłam na zasiłek przedemerytalny i nie mogłam dłużej tego ciągnąć - tłumaczy Puzikowa, która nadal prowadzi sklep, a od 1994 roku sołtysuje wiosce.

Jaki pan, taki kram
Kadłubianie nie muszą wyjeżdżać poza wioskę, żeby się najeść. I żeby mieć na czym zjeść. Na miejscu oprócz mleczarni i fabryki makaronu mają masarnię, piekarnię z cukiernią, hodowców pszczół, rolników. Meble do ogrodów robi im miejscowy stolarz, domy buduje murarz, dachy z blachy kładzie dekarska firma, auta naprawia mechanik. Są w wiosce zakłady, zajmujące się transportem leśnym i drogowym, tapeciarze, nawet agencja reklamowa.
Gabriela Puzik: - Ludzie biorą przykład z sąsiadów: im się udało, to dlaczego mnie ma nie wyjść.
W wiosce, w której zameldowanych jest 940 ludzi, a mieszka około 800, jest zarejestrowanych 40 małych przedsiębiorstw.
Ich właściciele sponsorują wspólne budowy i imprezy wiejskie. Pięć lat temu w Strzelcach pukali się w głowę, kiedy kadłubianie planowali budowę nowoczesnej sali sportowej przy szkole. Specjalnie po to stworzyli Stowarzyszenie Rozbudowy Szkoły. Byli jedni z pierwszych. Sala stanęła w ubiegłym roku (25 na 13 metrów z 90 miejscami dla widzów na antresoli). Za dach na Domu Strażaka według kosztorysu trzeba było zapłacić 154 tysięcy zł. 35 tysięcy na blachę i drewno na więźbę dała gmina. To wystarczyło, żeby dach położyć. Zajęli się tym pracownicy lokalnej firmy. W weekend mieszkańcy i goście będą się bawić na festynie z okazji 630-lecia istnienia wioski. Dochód z niego już zadysponowali: pójdzie na rozbudowę remizy.
Krzysztof Fabianowski, burmistrz Strzelec Opolskich: - Daj do Kadłuba jedną złotówkę, a dołożą siedem swoich... ale zaraz proszą o następną.
- Nie potrafię odpowiedzieć, jak to się dzieje - Gabriela Puzik nie lubi płomiennie przemawiać. - Jakoś się tak zgadujemy. Mówię ludziom: rada sołecka kupiła trawę, jutro wychodzimy, żeby uporządkować pobocza i mieszkańcy nie ociągają się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska