Mariusz Błaszczak: PiS chce Polski równych szans

fot. Archiwum
poseł Mariusz Błaszczak
poseł Mariusz Błaszczak fot. Archiwum
- Należy wreszcie znieść przywileje wszelkich korporacji, w tym zapewnić otwartość zawodów prawniczych. Dookreślić trzeba też kompetencje prezydenta, by uniknąć konfliktów między rządem i prezydentem RP - mówi rzecznik prasowy Klubu Parlamentarnego Prawo i Sprawiedliwość.

- Czy pańskie ugrupowanie chciałoby powrotu IV RP, a może budowania kolejnej - piątej? Słowem, jaka Polska jest dziś wam najbliższa?
- Chcemy, by była silnym krajem, w którym wykorzystuje się unijne fundusze, budowana jest infrastruktura, rozwijają się nowoczesne technologie. Chcemy mocnej pozycji Polski na arenie międzynarodowej.

- Tylko jak to zrobić?
- Proponujemy m.in. zmianę konstytucji. A wcześniej utworzenie konwentu konstytucyjnego, w którego skład weszliby politycy, ale też naukowcy, organizacje pozarządowe itd. I przedyskutowali nasz i inne projekty ustawy zasadniczej.

- Jakie jej zapisy najpilniej wymagają zmian?
- Należy wreszcie znieść przywileje wszelkich korporacji, w tym zapewnić otwartość zawodów prawniczych. Dookreślić trzeba też kompetencje prezydenta, by uniknąć konfliktów między rządem i prezydentem RP. Naszym zdaniem, urząd prezydenta należy wyjąć z kategorii władzy wykonawczej.

- I wzmocnić jego pozycję?
- Przede wszystkim doprecyzować kompetencje. Chcemy, by prezydent mógł odwoływać się wprost - poprzez referendum - do woli narodu.

- W jakich sytuacjach?
- Jeśli rząd proponuje na przykład obowiązkową komercjalizację służby zdrowia, która wielu ludziom gorzej sytuowanym zamyka drogę do pomocy specjalistów, to naszym zdaniem prezydent, po przejściu takiego projektu przez Sejm i Senat, powinien poddać go ocenie ogólnonarodowego referendum. Ludzie czekają miesiącami na wizytę u specjalisty. Jeśli ich nie stać na opłacenie leczenia prywatnie, sytuacje robią się dramatyczne. Tymczasem pakiet profesora Religi nie został przez rząd Donalda Tuska wykorzystany. Uważamy, że system opieki zdrowotnej nie musi być prywatny, żeby dobrze działał. Bardzo wiele publicznych zakładów leczniczych radzi sobie równie dobrze i nie są one zadłużone.

- Słowem Polska ma być solidarna, a nie liberalna?
- Takie proste przeciwieństwo należy już do historii. Natomiast przyznaję, że kiedy PiS miał władzę, chcieliśmy, by Polska była krajem równych szans. By każdy, obojętnie czy urodził się w dużym mieście, czy na wsi i jaki ma majątek, mógł zdobyć odpowiednią pozycję społeczną, jeśli tylko jest dość pracowity i utalentowany.

- A nie jesteśmy takim krajem? Na Uniwersytecie Opolskim jest pełno ambitnej młodzieży z okolicznych wiosek.
- Wyrównywanie szans jest potrzebne. Dlatego byliśmy przeciw odpłatności za drugi kierunek studiów i za inicjatywą obywatelską proponującą przywrócenie ulg komunikacyjnych dla młodzieży uczącej się i studiującej. To są ważne rzeczy, bo właśnie one wyrównują możliwości startu do dorosłego życia.

- Państwo proponujecie, by odwoływać się jak najczęściej do woli ludu w referendum, rozdawać pieniądze tym, którzy tego chcą i potrzebują. Oj, coś mi się wydaje, że niedawno pewien kraj w Europie próbował już iść tą drogą. Nazywa się Grecja i okazał się pierwszym bankrutem na kontynencie.
- Nie mówiłem o rozdawaniu pieniędzy każdemu, kto tylko chce. Władza musi być odpowiedzialna. Porównanie Polski do Grecji o tyle nie ma sensu, że nasza gospodarka jest zdrowa. Przypomnę, że w czasie rządów PiS PKB rosło o 6 procent rocznie. Nie wolno straszyć Polaków scenariuszem greckim, bo to nie ma żadnych podstaw. W ustach premiera szczególnie. Przypadek Grecji pokazuje jeszcze jedną istotną rzecz. Nie weszliśmy do strefy euro, chociaż nas pan Tusk namawiał. I dobrze się stało. Wejście do korytarza walutowego i usztywnienie kursu złotówki w stosunku do euro spowodowałoby drastyczne załamanie gospodarcze, jak na Łotwie w apogeum kryzysu.

- Ale kłopot z finansami publicznymi i zadłużeniem wewnętrznym mamy - także bez euro - ogromny. Czy Prawo i Sprawiedliwość zgodzi się zatem np. na opóźnienie wieku emerytalnego, by zmniejszyć ten dług?
- Przedłużenie wieku emerytalnego nie jest najlepszym rozwiązaniem problemu. To tylko efektowne zaklęcie. Bo co nam przyjdzie z tego, że ludzie będą przechodzili później na emerytury, czyli pracowali dłużej, skoro brakuje miejsc pracy, a bezrobocie najmocniej dotyka absolwentów. Jeśli tej pracy nie znajdą, będą szukać przyszłości na emigracji. A to jest strata dla nas wszystkich.

- Ten mechanizm nie jest taki prosty. Wielu ekonomistów uważa, że zamiast wydawać pieniądze na emerytury osób w średnim wieku, już nie pracujących, lepiej płacić im za pracę, a to, co się zaoszczędzi, wpompować w rozkręcenie gospodarki. Bo wtedy praca dla młodych też się znajdzie.
- Pieniądze na rozkręcenie gospodarki na pewno muszą się znaleźć, tylko szukałbym ich gdzie indziej. Bo przesunięcie ich z emerytur na napędzenie koniunktury zwyczajnie się nie uda.

- To co pomoże rozpędzić gospodarkę? Jest pan za szerszym otwarciem Polski na kapitał zagraniczny?
- Największą szansą, przed którą stoi Polska, jest wykorzystanie funduszy unijnych. Skoro udało się wywalczyć - za rządów Prawa i Sprawiedliwości - 67 mld euro, które Polska powinna wykorzystać w latach 2007-2013, to właśnie te pieniądze powinny być paliwem do naszego gospodarczego motoru. Jesteśmy zaniepkojeni tym, że obecny rząd nie wykorzystuje unijnych pieniędzy w takim tempie, jak mógłby. Niestety, nie jesteśmy pod tym względem liderem. A przecież inwestycje w infrastrukturę - drogi, linie kolejowe itp. - powodują ożywienie na rynku budowlanym i rynku pracy. Rozpędza się cały system gospodarczy.

- Jak Polska powinna się zachowywać w Unii Europejskiej, zwłaszcza od lipca, kiedy zacznie się nasza prezydencja w Brukseli?
- To jest problem, że 1 lipca prezydencja się zaczyna, a my wciąż nie znamy priorytetów, którymi nasz kraj będzie się kierował, przewodnicząc krajom Europy.

- Waszym zdaniem co powinno być tym priorytetem?
- Powinno ich być nie więcej niż dwa lub trzy. Powinniśmy się skupić na rolnictwie. W Unii Europejskiej toczy się debata na temat dopłat, a nasi rolnicy otrzymują dopłaty niższe niż ich koledzy na Zachodzie. Powinniśmy też wykorzystać ten czas na pozyskanie dla Polski nowoczesnych technologii. Finlandia i Irlandia odniosły tutaj sukces przed nami. W sprawie priorytetów powinno być w Polsce polityczne porozumienie ponad podziałami.

- W okresie rządów PiS relacje Polski z Rosją i Niemcami były bardzo chłodne. Powinno tak zostać?
- Kiedy rządziliśmy, zależało nam przede wszystkim na interesach naszego kraju, a te często są sprzeczne z interesami innych państw. W przypadku Rosji, zresztą Niemiec także, spór dotyczył choćby Gazociągu Północnego. Ze strony Rosji nie było wówczas woli porozumienia. Po 10 kwietnia są sygnały zapowiadające zmiany polityki rosyjskiej, przede wszystkim gdy chodzi o ocenę tego, co stało się w Katyniu 70 lat temu. Na razie są to deklaracje. Nie idą za nimi czyny, których byśmy oczekiwali. Takim czynem byłaby zmiana odpowiedzi Rosji na skargę Rodzin Katyńskich do trybunału w Strasburgu. Jeszcze w marcu strona rosyjska uciekała tam od odpowiedzialności za tę zbrodnię. Chcemy dobrych relacji z Rosją, ale zależy nam na odtajnieniu wszystkich związanych z mordem katyńskim dokumentów. To, co ostatnio przekazano marszałkowi Komorowskiemu, jest nam znane. Aż 116 tomów czeka jeszcze na ujawnienie. Oczekujemy też ukarania winnych, choćby symbolicznie, ujawnienia katyńskiej listy białoruskiej itd.

- A nie lepiej wyjaśnianie sporów o przeszłość zostawić historykom, a zająć się współpracą handlową i gospodarczą?
- Jeśli zmieni się autentycznie nastawienie rosyjskich władz, nastąpi pojednanie i współpraca z Rosją we wszystkich dziedzinach i takiego pojednania oczekujemy.

- Jeszcze przed katastrofą smoleńską w pańskim ugrupowaniu pojawił się pomysł, by kampanię prezydencką Lecha Kaczyńskiego prowadzić pod hasłem "mały rycerz". Czy to dobra polityka historyczna, w sytuacji, gdy rośnie liczba młodych ludzi nie znających "Trylogii"?
- Nieczytanie lektur to część słabości naszej edukacji. A symbolem dobrej polityki historycznej jest raczej Muzeum Powstania Warszawskiego, zbudowane, gdy Lech Kaczyński był prezydentem Warszawy. Miejsca nowoczesnego, gdzie nie chodzi się w kapciach, można dotykać eksponatów i posłuchać dźwięków warszawskiej ulicy. Taka polityka historyczna, odwołująca się do nowoczesnych skojarzeń i utrwalajaca naszą wiedzę o przeszłości, jest potrzebna, bo ta wiedza jest ważnym składnikiem tożsamości Polaków. I jest ona dobrze przyjmowana przez młodych ludzi. Zresztą nie tylko w Polsce. Kilka lat temu mówiono, że Niemcy nie są zainteresowani polityką historyczną. Tymczasem sprawę tę wpisano nawet do ówczesnej umowy koalicyjnej CDU-SPD.

- Tylko pomysł z "małym rycerzem" trudno uznać za nowoczesny.
- To była tylko jedna z koncepcji. Czy byłaby realizowana, nie umiem dziś - po 10 kwietnia - powiedzieć.

- W czasie żałoby narodowej pojawił się w państwa szeregach pomysł, by wysyłać na wycieczkę czy raczej pielgrzymkę do Katynia uczniów wszystkich klas szkół średnich. Będziecie to robić?
- Myślę, że nie. Pomysłów pojawia się wiele. Nie wszystkie są realizowane. Ale pamiętać o swojej przeszłości i tożsamości należy.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska