Leśnica. O tym donosiły gazety 100 lat temu

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Tak wyglądają wycinki z gazet sprzed 100 lat. Tymi sprawami żyli wtedy mieszkańcy Leśnicy.
Tak wyglądają wycinki z gazet sprzed 100 lat. Tymi sprawami żyli wtedy mieszkańcy Leśnicy. Oprac. R. Dimitrow
Miasteczko nie miało własnej gazety, ale sprawami mieszkańców zajmowały się „Nowiny Raciborskie”.

Ze starych tekstów można dowiedzieć się m.in., czym zajmowali się mieszkańcy gminy i jak żyli. Dziś niewiele osób wie, że na przełomie XIX i XX wieku wielu mieszkańców Leśnicy zajmowało się pleceniem koszyków z witek z wierzby i brzozy, które następnie wysyłane były do Austrii i Czech. Koszyki były wykorzystywane za granicą do przechowywania owoców. Poza tym mieszkańcy Leśnicy zajmowali się m.in. uprawą roli oraz zatrudniali się do prac w okolicznych zakładach i kamieniołomach.

Co ciekawe ludzie mieli w tym czasie nadzieję, że Leśnicę czeka w najbliższych szybki rozwój (podobny do tego, jaki nastąpił w rejonie Katowic) za sprawą pokładów węgla kamiennego, które miały się znajdować pod ziemia. We wrześniu 1898 r. Nowiny Raciborskie donosiły, o odwiertach prowadzonych na polach pod Leśnicą. „Wywiercona dziura jest już 360 metrów głęboka i podobno są dobre widoki, że założenie kopalni przyniesie obfite zyski” - czytamy w gazecie. Czas pokazał, że pokłady były znacznie mniejsze niż szacowano. Ostatecznie kopalnia węgla nigdy pod Leśnicą nie powstała.

100-lat temu Leśnica znana była natomiast w okolicy z targów zwierząt, jakie regularnie były organizowane. Ludzie handlowali m.in. końmi i bydłem.

Sama Leśnica w 1910 r. liczyła nieco ponad 1800 mieszkańców. W porównaniu z innymi miejscowościami na Śląsku była małym miasteczkiem. Do tego stopnia, że przez pewien czas okoliczni mieszkańcy musieli pisać petycje do ministra ruchu kolejowego, by nocny pociąg pospieszy pędzący z Wrocławia zatrzymywał się na tutejszej stacji. „Minister uwzględnił petycyę i rozporządził, że (...) wzmiankowany pociąg będzie się tu zatrzymywał na 1 minutę” - czytamy w Nowinach Raciborskich.

Gazeta często pisała także o nieszczęściach, jakie dotknęły ludzi. Do największej tragedii, która wstrząsnęła mieszkańcami doszło 16 czerwca 1907 r. w Zalesiu Śląskim. „Wydarzyło się straszne nieszczęście, którego ofiarą padło czterech mniej więcej 12-letnich chłopców. Synkowie gospodarzy Wilkowskiego, Gnilka i chałupników Cedzicha, Nowaka poszli się kąpać do stawu dominialnego, w którym utonęli. Na krzyk drugich dzieci nadbiegł urzędnik z browaru, lecz zdołał już tylko martwe ciała powyciągać. Przywołany lekarz mógł tylko śmierć stwierdzić. Można sobie wystawić rozpacz rodziców. Oby ten straszny wypadek posłużył innym dzieciom, a także rodzicom za przestrogę” - pisała gazeta.
Do nieszczęścia doszło także w młynie należącym do młynarza Pogodzika. Była zima. Mrozy sprawiły, że zamarzło koło młyńskie. „Przy usiłowaniach aby je znów w ruch wprowadzić, został pochwycony syn pewnego kowala i zabity” - pisała gazeta. Młynarz stanął przed sądem w Opolu, gdzie odpowiadał za narażenie życia ludzkiego na niebezpieczeństwo. Sąd odstąpił jednak od ukarania Pogodzika.

Nowiny Raciborskie 100 lat temu często donosiły także o bandach rabusiów grasujących w okolicy. W 1906 r., w drugie święto Bożego Narodzenia szajka bandytów dokonała w Leśnicy morderstwa. Zabili oni 75-letniego stróża Maidinga, który pracował w kuźni hrabiego Frankenberga. Jak ustaliła policja do bandy należeli Szymon Czech z Bytomia, Franciszek Hundz z Bogucic i Karol Nowak z Zabrza. „Hundz zabił Maidinga dlatego, że ten mu nie chciał dać kilka kawałków drewna z kuźni. Opolski sąd przysięgłych skazał Hundza na dożywotni cuchthauz (więzienie - przyp. red.)” Pozostali sprawcy usłyszeli wyroki 11 i 15 lat za kratami.

W 1910 r. prasa także donosiła natomiast o innej szajce rabusiów. W Lichyni złożyli nieproszeni goście wizytę masarzowi Cesnemu i zaopatrzyli się obficie w mięsiwo. Kupca Tudikę wywłaszczyli z jednego ubrania i paletota (palta - przyp. red.). Usiłowali także włamać się do oberży Czernera lecz zostali spłoszeni.”. Ale gazeta donosiła także o pozytywnych przypadkach obywatelskiej postawy. W kwietniu 1909 r. „dzieci szkolne znalazły na drodze z Leśnicy do Strzelec 420 marek i oddały także na probostwie. Pieniądze te zgubiło dwóch masaży z Gliwic, którzy przybyli celem zakupu bydła”. Gotówka wróciła do właścicieli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska